środa, 28 sierpnia 2013

Sulejów - Hotel PODKLASZTORZE. Romantyczny Ślub w plenerze ??? Dlaczego nie ?!

Kiedy pojawiła się u mnie przyszła Panna Młoda, przyjrzałam się jej z niedowierzaniem: żartuje sobie, czy może to jakiś podstęp ze strony Konkurencji ??? Ślub plenerowy w naszych warunkach ??? Kapryśna pogoda, opory Urzędników, brak doświadczenia w organizacji uroczystości “last minute” itd. Wątpliwości i obaw miałam więc milion... Jednocześnie było to baaardzo ekscytujące wyzwanie: uda się, czy też nie mamy żadnych szans ???

Sulejowskie PODKLASZTORZE to bardzo malowniczy teren – pełen mrocznych zakamarków (ponoć mieszka tu nawet jakiś zabłąkany Duch Mnicha) i tajemniczych budowli Opactwa Klasztornego Cystersów. Nawet przepływająca opodal zaniedbana Pilica nie jest w stanie odebrać majestatu temu miejscu. Hotel na Podklasztorzu ostatnimi czasy zmienił się na lepsze. Nowy Gospodarz dokłada szereg starań, aby przywrócić temu miejscu dawną świetność i sławę. Muszę przyznać, że robią to całkiem nieźle – zagląda tu ostatnio sporo Gości, a samo miejsce staje się bardziej zadbane i przyjazne. Dlatego też pojawiła się nadzieja, że w tak życzliwym otoczeniu może jednak “wypali” ten dosyć ryzykowny plan...

Uroczystość miała się odbyć 15. czerwca tego roku. Niestety, pogoda czerwcowa nie była zbyt życzliwa – od tygodnia deszcz padał niemal bez przerwy. Na szczęście, w piątkowe popołudnie zaczęło się wyraźnie przejaśniać, a już sobota powitała nas pięknym słońcem. Pomyślałam wówczas, że chyba los nam sprzyja i... raczej powinno się udać :) Mocno stresujący był sam moment przygotowania ceremonii, bo właściwie w takim przypadku nie sposób przygotować coś “na zapas” (pozostawienie przez noc całej aranżacji byłoby mało rozsądne). Dekoracja ślubna na kilka godzin przed uroczystością to dosyć karkołomne zadanie i zazwyczaj unikamy tego typu wariactw. Ale w tym przypadku nie mieliśmy innego wyjścia, jak tylko... pokonać stres :) Otuchy dodawał nam Pan Młody (dziękujemy!), którego profesjonalne podejście i spokój działały na nas, niczym plaster.

W rezultacie poszło nam chyba całkiem nieźle – stare mury Sulejowa dotąd chyba nie oglądały podobnej uroczystości. Nasza Odważna Marzycielka miała więc swój hollywoodzki ślub, a my naszą własną premierę na łonie natury :)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz