czwartek, 8 sierpnia 2013

ZIELONY GOŚCINIEC – moja nieuleczalna słabość !

Jest takie zaczarowane miejsce, w którym praca jest dla nas wyjątkowo... relaksująca. Za każdym razem – porażone obłędnym zapachem lasu – nie potrafimy oprzeć się wakacyjnemu nastrojowi. Błogi spokój i cykające wieczorem świerszcze dopełniają całości. Ba! nawet komary nie ośmielają się tutaj rozrabiać (choć to już raczej zasługa Gospodarzy, którzy skrupulatnie spryskują każdy krzaczek). Muszę przyznać, że odrobinę chyba nawet zazdroszczę swoim Klientkom przyjęć w takim otoczeniu. Kiedy więc dekorujemy którąś ze sal w ZIELONYM GOŚCIŃCU, zawsze nas odrobinę ponosi w stronę baśniowych klimatów. Doszły nas jednak słuchy, że pomieszkującym tutaj Elfom także przypadają one do gustu ;)

Włodzimierzów sam w sobie nie zaskakuje, niestety, niczym nadzwyczajnym. Kiedyś była to pełna uroku miejscowość wypoczynkowa, gdzie słynną Kolejką Sulejowską przyjeżdżało się nad rzeczkę (kto dziś pamięta jeszcze mroczną knajpkę o nazwie “Luciążanka”?). Obecnie nie ma już ani Kolejki, ani też Ośrodków Wczasowych – tym bardziej cieszy więc ostatnia “perełka”, ukryta na końcu małej uliczki. Warto ją odnaleźć i samemu sprawdzić, jak udane może być połączenie tradycyjnych klimatów z nowoczesną formą.

Zielony Gościniec posiada kilka odrębnych Sal, udostępnianych na przyjęcia weselne. Każda z nich różni się od siebie, ale jednocześnie ma swój własny i niepowtarzalny urok. Dekoracje ślubne tworzyliśmy tutaj już wiele razy i za każdym razem efekt końcowy mile nas zaskakuje. Takie wnętrza to doskonały materiał do dekoracji – zmieniają swoje oblicza, niczym profesjonalna modelka. Wystarczy zastosować inny kolor lub dodatki, aby finalnie uzyskać zupełnie inną aranżację. Szczerze uwielbiam te metamorfozy, gdyż mam wrażenie, że za każdym razem robię to... po raz pierwszy. To także chyba jest uczciwsze w stosunku do naszych Klientek – w końcu każda z nich ma tutaj swoje Własne Święto i raczej wolałaby nie być “kalką” Panny Młodej sprzed tygodnia (?).

Tym razem postawiliśmy na dekorację bez balonów – na całej sali nie ma nawet jednej sztuki. Zamiast nich pojawiły się akrylowe kryształki oraz szklane kulki, z żywymi kwiatami wewnątrz. Zawieszone pod sufitem wśród tkanin i delikatnych światełek przeobraziły salę w kryształową komnatę. Piękno bezbarwnego szkła, w połączeniu z błyszczącymi kryształkami stworzyły doskonały duet; całość była wytworna i efektowna, ale zarazem też delikatna. W tego typu pomieszczeniach raczej nie stosujemy odpustowej pstrokacizny – eleganckie wnętrza wymagają zdecydowanie subtelniejszych dekoracji i... tego będziemy się trzymać :)









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz