poniedziałek, 1 października 2012

Pierwszy krok w chmurach, czyli... Nowostawy Dolne AD. 2012


Nasze pierwsze, wiosenne spotkanie nie było zbyt obiecujące... Zobaczyłam obszerny hangar, w którym groźnie odbijało się echo od pustych ścian i przytłaczała chłodna przestrzeń bladego wnętrza. Nie miałam żadnego rozsądnego pomysłu na dekorację tej sali – wszystkie dotychczasowe rozwiązania zwyczajnie tutaj się nie sprawdzały. Pozostała jedynie cicha nadzieja, że przez tych kilka miesięcy, które zostały do ślubu zdarzy się jakiś cud (włącznie z absurdalnym marzeniem, że ktoś jednak oprzytomnieje i obniży sufit). Niestety – moje modlitwy nie zostały wysłuchane i w ten weekend przyszło mi zmierzyć się z tym trudnym wyzwaniem. Choć muszę przyznać, że spotkała mnie jednak miła niespodzianka: obszerne okna zostały ubrane w ładne, nowe zasłony. Ponieważ ciągle jednak nie opanowałam trudnej sztuki latania, spróbowałam poradzić sobie inaczej i... skorzystałam z magicznych właściwości helu.
 
Aranżację tę nazwałam zapożyczonym od Marka Hłaski tytułem: “Pierwszy krok w chmurach”. Pierwowzór literacki jest dosyć mroczny, więc skradłam mu tylko tytuł i przerobiłam go na wersję optymistyczną – “moi” Zakochani mają wszelkie niezbędne predyspozycje aby być razem szczęśliwymi. I niech tak już pozostanie...



 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz